Strony

czwartek, 4 grudnia 2014

We'll come back one day...

Za cztery dni minie rok bez żadnego wpisu, gorzej już by chyba być nie mogło. A w tym roku trochę się działo - nowa płyta dinozaurów z Pink Floyd, moloch Swansów czy Artur Rojek robiący jedną z najlepszych indie popowych polskich płyt ostatnich czasów. Jednak specjalne miejsce w moim sercu ma nowy album Manic Street Preachers i chyba jak tak sobie myślę to byłaby ona na czele mojego tegorocznego rankingu wydawnictw (spoiler alert: może nawet się takie coś pojawi tu w przyszłości).

U góry Manicy powracający do rejonów, które zwiedzili przy okazji niedocenianego Lifeblood (2004) i utwór, który reprezentuje wszystko co uwielbiam w ich płycie z 2014, Futurology.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz